Podróżowanie do Grecji czy Hiszpanii to wspaniałe przeżycia, ale każdy z nas je już dawno zaliczył. Prawdziwym wyzwaniem są wyjazdy w miejsca, gdzie jeszcze nas nie było i to tak naprawdę, czyli miejsca na drugim końcu świata, zupełnie różne, obce kulturowo. Jednym z takich miejsc jest na pewno Rwanda. Nie będę ukrywała, że wyjazdy w takie miejsca nie są tanie. Nie muszą być też jednak zabójczo drogie, bo chociaż niektórych kwestii nikt nie przeskoczy, to już bardzo wiele innych może być załatwionych w sposób ekonomiczny.
W kraju tysiąca wzgórz
Wschodnia Afryka nie jest najbezpieczniejszym miejscem na świecie, ale Rwanda jest tam swoistą oazą spokoju. Można w miarę spokojnie odwiedzić ten przepiękny zakątek pokryty lasami deszczowymi, jeziorami i wulkanami. Z prawami kobiet też nie ma większych problemów, więc nie musimy się tym przejmować. Chociaż spora część turystów przybywa tutaj na luksusowe safari, część to nomadzi, tacy jak my.
Hostele i motocykle
Miejsc do spania w Rwandzie nie brakuje. Związane jest to z dużą mobilnością tutejszej ludności. Hostele uchodzą za miejsca niezbyt atrakcyjne, ale trzeba mieć na uwadze, że przyzwoite łóżko znajdziemy już za jakieś 10 dolarów za noc Najlepszą opcją pod względem wygody są hotele i popularne w kraju domu gościnne, chociaż tutaj doba zaczyna się zazwyczaj od 50 dolarów i nie jest to częsty widok. Zwykle trzeba wydać dwa razy więcej. Ciekawą opcją na 2-3 noce może by też camping. W sezonie deszczowym bym się nie odważyła na coś takiego, ale poza sezonem można liczyć na przyjemny nocleg w jednym z parków narodowych za kilka dolarów za noc za osobę.
Transport bywa niestety problematyczny, ponieważ musimy być gotowi na większe dystanse. Nawet podróżując „po mieście”. Autobusy nie są zbyt godne zaufania, chociaż są w polskich cenach. Taksówki są znośne, zwłaszcza jeśli chcemy pogadać, ale absolutnie wygrywają tutaj motocykle. Dojedziemy wszędzie i szybko. I to za pół darmo.
Co z jedzeniem?
Spore koszty zawsze powoduje wyżywanie. Jeśli kupujemy coś na bazarze, ceny odstraszają, ale pamiętajmy, że trzeba się targować. Rabaty na poziomie 80% to norma. Za dziwne piwo zapłaciłam półtorej dolara, a obiad w małej knajpce zamyka się w 10 dolarach. Nie ma absolutnie sensu korzystać z restauracji hotelowej, gdzie są dostępne te same dania przygotowane z tych samych produktów, a w przeliczeniu na złotówki trzeba za nie zapłacić 150-200 złotych.
uwielbiam Cię czytać, masz w sobie tyle pasji i odwagi. Dawno zaczęłaś swoją wędrówkę życia?
Nocleg w parku narodowym? To muszę sobie jeszcze zakupić namiot przed wyjazdem 🙂
Nie do końca znam język? dogadam się z translatorem? słyszałam że teraz można bez problemu się dogadać?
Był ktoś w Rwandzie? Wybieram się na wycieczkę marzeń, ale mam stracha że sobie nie poradzę 😉